Andrzej Sapkowski

Menu:

saga Nowe wydanie Sagi o Wiedźminie


sagaebooki Saga o wiedźminie ebooki po 29,99zł, Trylogia Husycka ebooki po 33,33zł

Wieża Jaskółki - cytaty

"Rozdział dziesiąty"

- Zostawmy w pokoju mój światopogląd! Ciri, co za diabelskie pomysły lęgną ci się w głowie! Jak w ogóle możesz...

- Teraz ty zostaw w pokoju mój światopogląd, Vysogoto. Ja wiem, co do mnie należy! Jestem wiedźminką!

- Jesteś osobą młodą i niezrównoważoną! - wybuchnął. - Jesteś dzieckiem po traumatycznych przejściach, dzieckiem skrzywdzonym, neurotycznym i bliskim załamania nerwowego. I nade wszystko jesteś chora z pragnienia zemsty! Zaślepiona żądzą odwetu! Czy ty tego nie rozumiesz?

- Rozumiem lepiej niż ty! - wrzasnęła. - Bo ty pojęcia nie masz, co to znaczy być skrzywdzonym! Pojęcia nie masz o zemście, bo nikt nigdy nie wyrządził ci prawdziwego zła!


----------------------------------------------------------------

Przy wieczerzy posprzeczali się znowu.

- Zdajesz się dużo wiedzieć o problemach dobra i zła!

- Bo wiem! I to nie z uniwersyteckich ksiąg!

- Nie, oczywiście. Ty wszystko wiesz z własnego doświadczenia. Z praktyki. Zdobyłaś wszak mnóstwo doświadczeń w twym długim, szesnastoletnim życiu.

- Dość ich zdobyłam. Wystarczająco dużo!

- Gratuluję. Koleżanko uczona.

- Ty sobie drwisz - zacisnęła zęby - nawet przedstawienia nie mając, ile niedobrego narobiliście światu wy, zdziadziali uczeni, teoretycy z waszymi księgami, ze stuletnim doświadczeniem czytania traktatów moralnych, tak sumiennie, że nie mieliście czasu nawet z okna zobaczyć, jak naprawdę świat wygląda. Wy, filozofowie, sztucznie podtrzymujący sztuczne filozofie, by brać pensje na uniwersytetach. A że pies z kulawą nogą nie zapłaciłby wam za brzydką prawdę o świecie, wymyśliliście etykę i moralność, nauki ładne i optymistyczne. Tyle, że zełgane i szachrajskie!

- Nic bardziej szachrajskiego nad nie przemyślany osąd, smarkulo! Nad pospieszne i nierozważne wyrokowanie!

- Nie znaleźliście remedium na zło! A ja, smarkata wiedźminką, znalazłam! Niezawodne remedium!


----------------------------------------------------------------

- A więc oko za oko, ząb za ząb? Krew za krew? A za tę krew, następna krew? Morze krwi? Chcesz świat we krwi utopić? Naiwna, skrzywdzona dziewczyno? Tak chcesz walczyć ze złem, wiedźminko?

- Tak. Właśnie tak! Bo ja wiem, czego Zło się lęka. Nie etyki twojej, Vysogoto, nie kazań, nie moralnych traktatów o poczciwym życiu. Zło bólu się lęka, kalectwa, cierpienia, śmierci wreszcie! Zranione Zło wyje z bólu jak pies! Tarza się na podłodze i kwiczy, patrząc, jak krew chlusta z żył i arterii, widząc sterczące z kikutów kości, widząc kiszki wypełzające z brzucha, czując, jak wraz z zimnem nadchodzi śmierć. Wtedy i tylko wtedy Złu włosy dęba stają na łbie i wrzeszczy wtedy Zło: "Litości! Żałuję za grzechy! Dobre już będę poczciwe, przysięgam! Tylko ratujcie, zatamujcie krew, nie dajcie podle sczeznąć!"

- Tak, pustelniku. W taki sposób zwalcza się Zło! Jeśli Zło chce wyrządzić ci krzywdę, zadać ci ból - uprzedź je, najlepiej wtedy, gdy Zło się nie spodziewa. Jeśli zaś nie zdołał eś Zła uprzedzić, jeśli zostałeś przez Zło skrzywdzony, to odpłać mu! Dopadnij, najlepiej wtedy, gdy już zapomniał o, gdy czuje się bezpieczne. Odpłać mu w dwójnasób. W trójnasób. Oko za oko? Nie! Oboje oczu za oko! Ząb za ząb? Nie! Wszystkie zęby za ząb! Odpłać Złu! Spraw, by wyło z bólu, by od tego wycia pękły mu gałki oczne. I wtedy, popatrzywszy na podłogę, możesz śmiało i pewnie powiedzieć: to, co tutaj leży, ju ż nie skrzywdzi nikogo, nikomu nie zagrozi. Bo jak może komuś zagrozić, nie mają c oczu? Nie mając obu rąk? Jak może skrzywdzić, gdy jego flaki włóczą się po piachu, a jucha w ten piach wsiąka?

- A ty - powiedział wolno pustelnik - stoisz z zakrwawionym mieczem w dłoni, patrzysz na krew wsiąkającą w piach. I masz czelność myśleć, że oto został rozwiązany ten odwieczny dylemat, osiągnięte zostało marzenie filozofów. Myślisz, że natura Zła została odmieniona?

- A tak - powiedziała buńczucznie. - Bo to, co leży na ziemi i broczy, to już nie jest Zło. Może to jeszcze nie Dobro, ale Zło nie jest to już z pewnością!

- Mówią - powiedział wolno Vysogota - że przyroda nie znosi próżni. To, co leży na ziemi, co broczy, co padło od twego miecza, już nie jest Złem. Co nim tedy jest? Czy zastanawiałaś się kiedyś nad tym?

- Nie. Jestem wiedźminką. Gdy mnie uczono, poprzysięgłam sobie, że będę występować przeciw Złu. Zawsze. I bez zastanowienia...


----------------------------------------------------------------

- Faktycznie - wydął wargi Puszczyk. - Zbyt jestem inteligentny, by tego nie zauważyć. Tak tedy, teraz powinienem zdradzić z kolei Ardala aep Dahy i przystać do ciebie, Vilgefortz? Do tego zmierzasz? Ale ja nie jestem chorągiewk ą na wieży! Jeśli popieram sprawę rewolucji, to z przekonania i idei. Trzeba skończyć z samowładną tyranią, wprowadzić monarchię konstytucyjną, a po niej demokrację...

- Co?

- Ludowładztwo. Ustrój, w którym rządził będzie lud, Ogół obywateli wszystkich stanów, poprzez wyłonionych w uczciwych wyborach najgodniejszych i najuczciwszych reprezentantów...

Rience ryknął śmiechem. Zaśmiał się dziko Bonhart.

Serdecznie, choć trochę skrzekliwie, zaśmiał się z ksenoglozu czarodziej Vilgefortz. Wszyscy trzej długo śmiali się i rechotali, roniąc łzy jak grochy.


----------------------------------------------------------------

- Mamy cię, Falka! Nie spodziewałaś się nas tu, co?

- Spodziewałam się - usłyszał dziad. I zadygotał na dźwięk tego głosu. Zobaczył ruch szczupłej postaci. I usłyszał westchnienia zgrozy. Zduszony krzyk którejś z dziewek. Nie mógł widzieć, że nazwana Falką dziewczyna zdjęł a kaptur i szal. Nie mógł widzieć szkaradnie oszpeconej twarzy. I oczu umalowanych dookoła barwiczką z sadzy i tłuszczu tak, że wyglądały jak oczy demona.

- Nie jestem Falką - powiedziała dziewczyna. Dziad znowu zobaczył jej szybki, rozmazany ruch, widział, jak coś płomieniście zalśniło w świetle kaganków.

- Jestem Ciri z Kaer Morhen. Jestem wiedźminką. Przyszłam tu, by zabijać.


----------------------------------------------------------------

Dziewka umilkła pierwsza, kończąc wrzask nieludzkim, dławiącym się skrzekiem. Fripp po prostu ucichł.

- Mamo... - powiedział nagle, całkiem wyraźnie i przytomnie. - Mamusiu... Jak to tak... Jak to... Co mi... się stało? Co mi... jest?

- Umierasz - powiedziała oszpecona dziewczyna.

Dziadowi resztka włosów stanęła sztorcem na głowie. By powstrzymać dzwonienie zębów, zacisnął je na rękawie sukmany.

Cyprian Fripp Młodszy wydał z siebie odgłos, jak gdyby cos z trudem przełykał. Więcej odgłosów już nie wydawał. Żadnych.

Było zupełnie cicho.

- Coś ty uczyniła... - zajęczał w ciszy karczmarz. - Coś ty uczyniła, dziewczyno...

- Jestem wiedźminką. Zabijam potwory.

- Powieszą nas... Wieś i karczmę spalą!

- Zabijam potwory - powtórzyła, a w jej głosie nagle zjawiło się coś jakby zdziwienie. Jakby wahanie. Niepewność.

Karczmarz zajęczał, zastękał. I zaszlochał. Dziad powoli wylazł spod stołu, odsuwając się od trupa Dede Yargasa, od jego ohydnie rozrąbanej twarzy.

- Na czarnej klaczy jedziesz... - wymamrotał. - Nocą czarną jak kir... Ślady za sobą zamiatasz...

Dziewczyna odwróciła się, spojrzała na niego. Twarz już zdążyła okręcić szalem, z nad szala patrzyły obramowane czarnymi kręgami oczy upiorzycy.

- Kto się z tobą spotka - wybełkotał dziad - ten już nie odejmie się śmierci... Boś ty sama jest śmiercią.

Dziewczyna patrzyła na niego. Długo. I dość obojętnie.

- Masz rację - powiedziała wreszcie.



powrót do Cytaty "Wieża Jaskółki"



Wieża Jaskółki

KUP TERAZ