Andrzej Sapkowski

Menu:


saga Nowe wydanie Sagi o Wiedźminie


sagaebooki Saga o wiedźminie ebooki po 29,99zł, Trylogia Husycka ebooki po 33,33zł

Miecz przeznaczenia - cytaty

Opowiadanie: "Trochę poświęcenia"

"- Nie zgadza się - odśpiewał wiedźmin. - Sh'eenaz, zrozum, on nie może mieć ogona, on nie może żyć pod wodą. Ty możesz oddychać powietrzem, on pod wodą absolutnie nie!

- Wiedziałam! - wrzasnęła cienko syrenka. - Wiedziałam! Wykręty, głupie, naiwne wykręty, ani za grosz poświęcenia! Kto kocha, ten się poświęcą! Ja się dla niego poświęcałam, co dzień wyłaziłam dla niego na skały, łuskę sobie wytarłam na tyłku, płetwę postrzępiłam, przeziębiłam się dla niego! A on nie chce dla mnie poświęcić tych dwóch paskudnych kulasów? Miłość to nie tylko znaczy brać, trzeba też umieć rezygnować, poświęcać się! Powtórz mu to!

- Sh'eenaz! - zawołał Geralt. - Nie rozumiesz? On nie może żyć w wodzie!

- Nie akceptuję głupich wymówek! Ja też... Ja też go lubię i chcę mieć z nim narybek, ale jak, gdy on nie chce zostać mleczakiem? Gdzie ja mu ikrę mam złożyć, co? Do czapki?"


----------------------------------------------------------------

"- Sh'eenaz...

- Nie przerywaj mi! Jeszcze nie skończyłam! Jestem zdrowa, normalna i dojrzała do tarła, a on, jeśli naprawdę mnie pragnie, ma mieć ogon, płetwę i wszystko jak normalny tryton. Inaczej nie chcę go znać! Geralt tłumaczył szybko, starając się nie być wulgarny. Nie bardzo wyszło. Książę poczerwieniał, zaklął brzydko.

- Bezwstydna dziwka! - wrzasnął. - Zimna makrela! Niech sobie znajdzie dorsza!

- Co on powiedział? - zaciekawiła się Sh'eenaz, podpływając.

- Że nie chce mieć ogona!

- To powiedz mu... Powiedz mu, żeby się wysuszył!

- Co ona powiedziała?

- Powiedziała - przetłumaczył wiedźmin. - Żebyś się utopił."


----------------------------------------------------------------

" Urządzanie festynów, wywodził poeta, zaspokajało głębokie i naturalne potrzeby ludzi. Od czasu do czasu, twierdził bard, człowiek musi spotkać się z innymi ludźmi w miejscu, gdzie można się pośmiać i pośpiewać, nażreć do woli szaszłyków i pierożków, napić piwa, posłuchać muzyki i pościskać w tańcu spocone wypukłości dziewcząt. Gdyby każdy człowiek chciał zaspokajać te potrzeby detalicznie, wywodził Jaskier, dorywczo i w sposób nie zorganizowany, powstałby nieopisany bałagan. Dlatego wymyślono święta i festyny. A skoro są święta i festyny, to należy bywać na nich."


----------------------------------------------------------------

"- Z całym szacunkiem - rzekł brzuchacz. - Jestem Teleri Drouhard, kupiec korzenny, starszy tutejszej Gildii. Syn mój, Gaspard, właśnie się był zaręczył z Dalią, córką Mestvina, kapitana kogi.

- Ha - powiedział Jaskier, zachowując wyniosłą powagę. - Gratuluję i winszuję szczęścia młodej parze. W czym jednak mogę być pomocny? Czyżby szło o prawo pierwszej nocy? Tego nigdy nie odmawiam."


----------------------------------------------------------------

"- Witaj, Oczko - powiedział Jaskier, wykrzywiając się. - Ładną balladę śpiewałaś przed chwilą. Znacznie poprawiłaś repertuar. Zawsze twierdziłem, że jeśli się nie umie pisać wierszy, trzeba pożyczać cudze. Dużo ich pożyczyłaś?

- Kilka - odpaliła natychmiast Essi Daven i uśmiechnęła się, demonstrując białe ząbki. - Dwa lub trzy. Chciałam więcej, ale się nie dało. Okropny bełkot, a melodie, choć miłe i bezpretensjonalne w swej prostocie, żeby nie powiedzieć prymitywizmie, to nie to, czego oczekują moi słuchacze. Napisałeś może coś nowego, Jaskier? Jakoś nie słyszałam.

- Nie dziwota - westchnął bard. - Moje ballady śpiewam w miejscach, dokąd zaprasza się wyłącznie zdolnych i sławnych, a ty tam przecież nie bywasz.

Essi poczerwieniała lekko i odrzuciła lok dmuchnięciem.

- Fakt - powiedziała. - Nie bywam w zamtuzach, ich atmosfera działa na mnie przygnębiająco. Współczuję ci, że musisz śpiewać w takich miejscach. Ale cóż, tak to już jest. Jeśli się nie ma talentu, nie przebiera się w publiczności.

Teraz Jaskier zauważalnie poczerwieniał. Oczko natomiast zaśmiała się radośnie, zarzuciła mu nagle ręce na szyję i głośno pocałowała w policzek. Wiedźmin zdumiał się, ale nie bardzo. Koleżanka po fachu Jaskra nie mogła wszak wiele się od niego różnić pod względem obliczalności.

- Jaskier, ty stary dzwońcu - powiedziała Essi, wciąż obejmując barda za szyję. - Cieszę się, że cię znowu widzę, w dobrym zdrowiu i w pełni sił umysłowych.

- Ech, Pacynko - Jaskier chwycił dziewczynę w pasie, uniósł i zakręcił dookoła siebie, aż zafurkotała sukienka.

- Byłaś wspaniała, na bogów, dawno już nie słyszałem tak pięknych złośliwości. Kłócisz się jeszcze śliczniej, niż śpiewasz! A wyglądasz po prostu cudownie!"


----------------------------------------------------------------

"- Nie powiem, żebyś był dla niej wyszukanie uprzejmy, Geralt.

- Głupio wyszło - zgodził się wiedźmin. - Rzeczywiście, uraziłem ją, całkiem bez powodu. Może pójść za nią i przeprosić?

- Daj pokój - rzekł bard i dodał sentencjonalnie. - Nigdy nie ma się drugiej okazji, żeby zrobić pierwsze wrażenie. Chodź, napijemy się lepiej piwa."


----------------------------------------------------------------

"- Łżesz, Yennefer nie cierpi cię jak morowej zarazy i nigdy by ci się nie zwierzyła.

- Niech ci będzie, zełgałem, przyznaję się.

- Nie musisz. Znam cię.

- Zda ci się jeno, że mnie znasz. Nie zapominaj, jestem naturą skomplikowaną.

- Jaskier - westchnął wiedźmin, robiąc się naprawdę senny. - Jesteś cynik, świntuch, kurwiarz i kłamca. I nic, uwierz mi, nic nie ma w tym skomplikowanego. Dobranoc.

- Dobranoc, Geralt."


----------------------------------------------------------------

"- Nie mów tak - żachnęła się. - Nie rozumiem, dlaczego starasz się...

- Essi - przerwał jej znowu. - Nie chcę, byś nabrała o mnie fałszywych wyobrażeń. Nie jestem błędnym rycerzem.

- Zimnym i bezmyślnym zabójcą też nie jesteś.

- Nie - zgodził się spokojnie. - Nie jestem, chociaż są tacy, którzy myślą inaczej. Ale to nie moja wrażliwość i zalety charakteru stawiają mnie wyżej, lecz pyszna i arogancka duma przekonanego o swej wartości zawodowca. Profesjonała, któremu wpojono, że kodeks jego profesji i zimna rutyna jest słuszniejsza niż emocja, że strzeże przed popełnieniem błędu, który można popełnić, gdy się zapłacze w dylematach Dobra i Zła, Ładu i Chaosu. Nie, Essi. Nie ja jestem wrażliwy, ale ty. Wymaga zresztą tego twój zawód, prawda? To ty zaniepokoiłaś się na myśl, że sympatyczna z pozoru syrena, znieważona, zaatakowała poławiaczy pereł w akcie rozpaczliwej zemsty. Od razu szukasz dla syreny usprawiedliwienia, okoliczności łagodzących, wzdragasz się na myśl, że wiedźmin, opłacony przez księcia, zamorduje śliczną syrenę tylko za to, że ośmieliła się ulec emocjom. A wiedźmin, Essi, wolny jest od takich dylematów. I od emocji. Gdyby nawet okazało się, że to syrena, wiedźmin nie zabije syreny, bo kodeks mu zabrania. Kodeks rozwiązuje dylemat za wiedźmina."


----------------------------------------------------------------

"- Zobacz, jak to się ładnie- osuszyło, Geralt. Gdzie się podziała ta woda? Jak to jest, cholera, z tymi odpływami i przypływami? Skąd one się biorą? Nie zastanawiałeś się nigdy?

- Nie. Miałem inne zmartwienia.

- Myślę - Jaskier zadygotał lekko - że tam w głębinie, na samym dnie tego cholernego oceanu siedzi sobie ogromniasty potwór, gruba, łuskowata poczwara, ropucha z rogami na paskudnym łbie. I co jakiś czas wciąga wodę do brzuszyska, a z wodą wszystko, co żyje i da się zjeść - ryby, foki, żółwie, wszystko. A potem, zeżarłszy zdobycz, wyrzyguje wodę i mamy przypływ. Jak myślisz, Geralt?

- Myślę, żeś głupi. Yennefer mówiła mi kiedyś, że pływy powoduje księżyc. Jaskier zarechotał.

- Co za cholerna brednia! Co ma księżyc do morza? Do księżyca tylko psi wyją. Nabrała cię, Geralt, ta twoja kłamczucha, zakpiła sobie z ciebie. Z tego, co wiem, nie po raz pierwszy."


----------------------------------------------------------------

"- Sh'eenaz... - jęknął Agloval, padając na kolana. - Moja... Sh'eenaz...

Syrenka zbliżyła się wolno, a jej chód był miękki i pełen gracji, płynny jak nadbiegająca fala. Zatrzymała się przed księciem, błysnęła w uśmiechu drobnymi, białymi ząbkami, potem zaś zebrała szybko suknię w małe dłonie i uniosła ją, dość wysoko, na tyle wysoko, by każdy mógł ocenić jakość pracy morskiej czarownicy, morszczynki. Geralt przełknął ślinę. Nie było wątpliwości: morszczynka wiedziała, co to są ładne nogi i jak się je robi.

- Ha! - zakrzyknął Jaskier. - Moja ballada... To zupełnie jak w mojej balladzie... Zyskała dla niego nóżki, ale straciła głos!

- Niczego nie straciłam - powiedziała Sh'eenaz śpiewnie najczystszym wspólnym. - Na razie. Po tej operacji jestem jak nowa.

- Mówisz w naszym języku?

- A co, nie wolno? Jak się masz, białowłosy. O, i twoja ukochana tu jest, Essi Daven, jeśli pamiętam. Lepiej już ją znasz czy nadal ledwie ledwie?

- Sh'eenaz... - jęknął Agloval rozdzierająco, zbliżając się do niej na kolanach. - Moja miłości! Moja ukochana... jedyna... Więc jednak, nareszcie. Więc jednak, Sh'eenaz!

Syrenka wdzięcznym gestem podała mu rękę do ucałowania.

- A tak. Bo ja też cię kocham, głupku. A co to byłaby za miłość, gdyby kochającego nie było stać na trochę poświęcenia."


----------------------------------------------------------------

" Jaskier, wpatrzony w dogasające ognisko, siedział jeszcze długo, sam, cicho pobrzękując na lutni. Zaczęło się od kilku taktów, z których złożyła się zgrabna, spokojna melodia. Wiersz, pasujący do melodii, powstawał jednocześnie z nią, słowa wtapiały się w muzykę, zostawały w niej niby owady w złotoprzezroczystych bryłkach bursztynu.

Ballada opowiadała o pewnym wiedźminie i o pewnej poetce. O tym, jak wiedźmin i poetka spotkali się na brzegu morza, wśród krzyku mew, jak pokochali się od pierwszego wejrzenia. O tym, jak piękną i silną była ich miłość. O tym, że nic, nawet śmierć, nie było w stanie zniszczyć tej miłości i rozdzielić ich.

Jaskier wiedział, że mało kto uwierzy w historię, którą opowiadała ballada, ale nie przejmował się tym. Wiedział, że ballad nie pisze się po to, by w nie wierzono, ale po to, by się nimi wzruszano. (...)

Nad ranem, jeszcze w ciemnościach, do biwaku podkradł się głodny i wściekły wilkołak, ale zobaczył, że to Jaskier, więc posłuchał chwilę i poszedł sobie."



powrót do Cytaty "Miecz przeznaczenia"



Miecz przeznaczenia

KUP TERAZ