Pani Jeziora - cytaty
"Rozdział pierwszy"
I jechali dalej, aż przybyli nad jezioro o wodach rozlanych szeroko i pięknie. A pośrodku samym onego jeziora zobaczył Artur ramię w biały atłas przyodziane, miecz cudnej roboty dzierżące. Potem zasię ujrzeli pannę, śmiele stąpającą po wód zwierciadle.
Cóż to za panna tak czarowna? - spytał Artur.
Zwą ją Panią Jeziora - odrzekł Merlin.
Thomas Malory, Le Morte Darthur
----------------------------------------------------------------
Wróżka wyprysnęła z wody, przez moment prezentując się rycerzowi w całej miłej dla oka okazałości. Rzuciła się ku skale, na której leżała odzież. Ale miast chwycić jakie giezło i okryć się skromnie, elfka porwała miecz i z sykiem wydobyła go z pochwy, obracając żelazem nad podziw zręcznie. Trwało to jeden krótki moment, po którym wróżka ukucnęła lub uklękła, kryjąc się w wodzie aż po nos i wystawiając nad powierzchnię wyprostowaną rękę z mieczem.
Rycerz otrząsnął się z osłupienia, puści ł wodze i zgiął kolano, klękając na mokrym piasku. Od razu pojął bowiem, kogóż to ma przed sobą.
- Bądź pozdrowiona - zabełkotał, wyciągając ręce. - Wielki to honor dla mnie... Wielki zaszczyt, o, Pani Jeziora. Miecz ten przyjmę...
- Może byś tak wstał z kolan i odwrócił się? - wróżka wystawiła usta nad wodę. - Może by się tak przestał gapić? I pozwolił mi się ubrać?
Usłuchał.
Słyszał, jak chlupie, wychodząc z wody, jak szeleści odzieniem, jak klnie z cicha, wyciągając je na mokre ciało. Przyglądał się karej klaczy o sierści gładkiej i lśniącej jak krecie futerko. Był to niezawodnie koń wielkiej krwi, niezawodnie zaczarowany. Niechybnie również mieszkaniec Ferie, jak i jego właścicielka.
- Możesz się odwrócić.
- Pani Jeziora...
- I przedstawić.
- Jestem Galahad, z Caer Benic. Rycerz króla Artura, pana zamku Kamelot, władcy Letniego Kraju, a także Dumnonii, Dyfneint, Powys, Dyfed...
- A Temeria? - przerwała. - Redania, Rivia, Aedirn? Nilfgaard? Te nazwy mówią ci coś?
- Nie. Nigdym nie słyszał.
Wzruszyła ramionami. W ręku, oprócz miecza, trzymała buty i koszulę, wypraną i wyżętą.
- Tak myślałam. A jaki dziś mamy dzień roku?
- Jest - otworzył usta, zdziwiony do granic - druga pełnia po Beltane... Pani...
- Ciri - powiedziała machinalnie, kręcąc ramionami, by lepiej ułożyć odzienie na schnącej skórze. Mówiła dziwnie, oczy miała zielone i wielkie.
Odruchowo odgarnęła zmoczone włosy, a rycerz westchnął mimowolnie. Nie tylko dlatego, że jej ucho było zwyczajne, ludzkie, żadną miarą elfie. Policzek miała zdeformowany dużą brzydką blizną. Zraniono ją. Ale czy wróżkę można zranić?
----------------------------------------------------------------
- Dla jasności - odezwała się, trąc stopą o stopę - ja nie jestem elfką. Czarodziejką, to znaczy wróżką, jestem zaś... trochę nietypową. Eee, chyba wcale nie jestem.
- Żałuję, naprawdę.
- Czego niby żałujesz?
- Mówią... - zaczerwienił się i zająknął. - Mówią, że wróżki, gdy zdarzy im się napotkać młodzieńców, wiodą ich do Elflandu i tam... Pod leszczynowym krzykiem, na kobiercu z mchów każą sobie świadczyć...
- Pojmuję - spojrzała na niego szybko, po czym mocno ugryzła kiełbasę.
- Względem krainy elfów - powiedziała, przełknąwszy - to jakiś czas temu stamtąd uciekłam i wcale nie spieszy mi się z powrotem. Względem zaś świadczenia na kobiercu z mchów... Doprawdy Galahadzie, trafiłeś nie na tą Panią, co trzeba. Tym niemniej pięknie dziękuję za dobre chęci.
- Pani! Nie chciałem obrazić...
- Nie tłumacz się.
- Wszystko przez to - wybąkał - żeście urocznie piękna.
- Dziękuję raz jeszcze. Ale nadal nic z tego.
Milczeli czas jakiś. Było ciepł o. Słońce stojące w zenicie przyjemnie nagrzało kamienie. Leciutki wiaterek zmarszczył taflę jeziora.
- Co znaczy... - odezwał się nagle Galahad dziwnie egzaltowanym głosem. - Co znaczy włócznia z krwawiącym ostrzem? Co znaczy i dlaczego cierpi Król z przebitym udem? Co znaczy panna w bieli niosąca graal, półmisek srebrny...
- A poza tym, dobrze się czujesz?
- Ja jeno pytam.
- A je jeno nie rozumiem twojego pytania. To jakieś umówione hasło? Sygnał, po którym rozpoznają się wtajemniczeni? Objaśnij łaskawie.
- Kiedy nie zdołam.
- Dlaczego więc pytałeś?
- A bo to... - zacukał się. - No, krótko rzekłszy... Jeden z naszych nie spytał mając okazję. Zapomniał języka w gębie albo wstydził się... Nie spytał i było z tego powodu siła nieprzyjemności. Więc my teraz pytamy zawsze. Na wszelki wypadek.
powrót do Cytaty "Pani Jeziora"