Andrzej Sapkowski

Menu:

saga Nowe wydanie Sagi o Wiedźminie


sagaebooki Saga o wiedźminie ebooki po 29,99zł, Trylogia Husycka ebooki po 33,33zł

Chrzest ognia - cytaty

"Rozdział szósty"

-Ogień pali - Ida Emean podniosła na królową przedłużone ostrym makijażem oczy - ale i oczyszcza. Trzeba przezeń przejść. Trzeba podjąć ryzyko, Enid. Ta loża powinna zaistnieć, powinna zacząć działać. W pełnym składzie. Dwanaście czarodziejek, wśród nich zaś ta jedna, o której mówi proroctwo. Nawet jeśli to gra, postawmy na zaufanie.


----------------------------------------------------------------

-Twój Wiedźmin - powiedziała Francesca - w ciągu jednej tylko godziny zrobił więcej niż niejeden przez całe życie. Nie rozwodząc się: złamał nogę Dijkstrze, uciął głowę we Artaudowi Terranovie i bestialsko zarąbał około dziesięciu Scoia'tael. Ach, byłabym zapomniała: obudził jeszcze niezdrowe podniecenie Keiry Metz.

-Straszne - Yennefer wykrzywiła się przesadnie. - Ale Keira doszła już chyba do siebie? Nie żywi chyba do niego urazy? To, że podnieciwszy ją, nie wychędożył, wynikało z całą pewnością z braku czasu, nie z brakli szacunku. Zapewnij ją o tym w moim imieniu.


----------------------------------------------------------------

- Jestem pewna - przerwała elfka - że znajdziesz w sobie dość siły charakteru, Yennefer. Znam cię i wieżę że nie brakuje ci takiej siły. Nie brakuje ci też ambny, która winna rozwiewać wątpliwości co do spotykającego cię zaszczytu i awansu. Jeśli jednak tego chcesz, powiesi wprost: rekomenduję, cię do loży, bo uważam za osobę, która na to zasługuje i może wydatnie przysłużyć sprawie.

- Dziękuję - szyderczy uśmieszek ani myślał znikać z ust czarodziejki. - Dziękuję, Enid. Zaiste, czuję, jak rozpierają mnie ambicja, pycha i samouwielbienie. Gotowam pęknąć lada moment. I to zanim jeszcze zacznę się zastanawiać, dlaczego miast mnie nie rekomendujesz do owej loży jeszcze jednego elfa z Dol Blathanna lub elfki z Gór Sinych.

- W Montecalvo - odrzekła zimno Francesca - dowiesz się, dlaczego.

- Wolałabym zaraz.

- Powiedz jej - mruknęła Ida Emean.

- Chodzi o Ciri - powiedziała po chwili zastanowienia Francesca, unosząc na Yennefer swe nieprzeniknione oczy.

- Loża interesuje się nią, a nikt nie zna tej dziewczyny tak dobrze jak ty. Reszty dowiesz się na miejscu.

- Zgoda - Yennefer energicznie podrapała się w łopatkę. Wysuszona kompresją skóra wciąż swędziała ją nieznośnie. - Powiedz mi tylko, kto jeszcze wchodzi w skład owej loży? Oprócz was i Filippy?

- Margarita Laux-Antille, Triss Merigold i Keira Metz. Sheala de Tancarville z Koviru. Sabrina Glevissig. I dwie czarodziejki z Nilfgaardu.

- Internacjonalna rzeczpospolita babska?

- Można to tak nazwać.


----------------------------------------------------------------

Gdy Yennefer opowiadała zgromadzonym o Ciri, Triss Merigold z uwagą przyglądała się przyjaciółce. Yennefer mówiła spokojnie i bez emocji, ale Triss znała ją zbyt długo i zbyt dobrze. Widywała ją już w różnych sytuacjach, również w takich, które wywoływały stres, męczyły i wiodły na granicę choroby, czasem w chorobę. Teraz właśnie bez wątpienia Yennefer była w takiej sytuacji. Wyglądała na przybitą, zmęczoną i chorą.

Czarodziejka opowiadała, a Triss, która znała zarówno opowieść, jak i osobę, której opowieść dotyczyła, dyskretnie przyglądała się wszystkim słuchającym. Zwłaszcza dwóm czarodziejkom z Nilfgaardu. Niezwykle odmienionej Assire var Anahid, wypielęgnowanej, ale wciąż niepewnie czującej się w makijażu i modnej sukni. I Fringilli Vigo, tej młodszej, sympatycznej, naturalnie wdzięcznej i skromnie eleganckiej, o zielonych oczach i włosach czarnych jak włosy Yennefer, ale mniej bujnych, krócej ostrzyżonych i gładko zaczesanych.

Obie Nilfgaardki nie sprawiały wrażenia zagubionych wśród zawiłości historii Ciri, choć opowieść Yennefer była długa i dość zagmatwana, zaczynała się od osławionej afery mi łosnej Pavetty z Cintry i młodzieńca zaklętego w Jeża, mówiła o roli Geralta i o Prawie Niespodzianki, o wiążącym wiedźmina i Ciri przeznaczenin. Yennefer opowiedziała o spotkaniu Ciri i Geralta w Brokilonie, o wojnie, o zaginięciu i odnalezieniu, o Kaer Morhen. O Riensie i tropiących dziewczynę nilfgaardzkich agentach. O nauce w świątyni Melitele, o zagadkowych zdolnościach Ciri.

Słuchają z kamiennymi twarzami, pomyślała Trias, patrząc na Assire i Fringillę. Jak sfinksy. Ale w oczywisty sposób coś maskują. Ciekawe, co. Zdziwienie, nie wiedziały bowiem, kogo to Emhyr uprowadził do Nilfgaardu? Czy to, ze wiedzą o wszystkim od dawna, może nawet lepiej niż my? Yennefer za chwilę mówić będzie o przybyciu Ciri na Thanedd, o wygłoszonym w transie jasnowidzeniu, które narobiło tyle zamieszania. O krwawej walce w Garstangu, w wyniku której Geralt został zmasakrowany, a Ciri uprowadzona. Skończy się wówczas czas udawania, pomyślała Triss, spadną maski. Wszyscy wiedzą, że za aferą na Thanedd stał Nilfgaard. A gdy wszystkie oczy skierują się na was, Nilfgaardki, nie będzie wyjścia, trzeba będzie mówić. A wówczas wyjaśni się kilka spraw, wówczas może i ja dowiem się więcej. Jakim sposobem Yennefer znikn ęła z Thanedd, dlaczego pojawiła się nagle tu, w Montecalvo, w towarzystwie Franceski. Kim jest i jaką rolę gra Ida Emean, elka, Aen Saeyheme z Gór Sinych. Dlaczego mam wrażenie, że Filippa Eilhart wciąż mówi mniej, niż wie, choć deklaruje oddanie i wierność magii, a nie Dijkstrze, z którym nieustannie wymienia korespondencję.

I może dowiem się nareszcie, kim naprawdę jest Ciri. Ciri, dla nich Królowa Północy, a dla mnie popielatowłosa wiedzminka z Kaer Morhen, o której wciąż myślę jak o młodszej siostrzyczce.


----------------------------------------------------------------

- Szczury jadą na Bandycki Szlak, myślą zimować w górach. Przetnę im drogę. Dwadzieścia dni, nie dłużej.

- Macie pewność co do ich trasy?

- Byli pod Fen Aspra, ograbili tam konwój i dwóch kupców. Grasowali pod Tyffi. Potem wpadli nocą do Druigh, by potańcować na chłopskim festynie. Wreszcie zawitali do Loredo. Tam, w Loredo, owa Falka zarąbała człeka. Takim sposobem, że do dziś tam o tym gadają, zębami dzwoniąc. Dlatego i pytałem, co w tej Falce takiego siedzi.

-Może coś takiego, co i w was - zadrwił Stefan Skellen. - Chociaż nie, wybaczcie. Wy wszak nie bierzecie pieniędzy za zabijanie, lecz za świadczone usługi. Prawdziwy z was rzemieślnik, Bonhart, solidny kawał profesjonała. Fach jak każdy inny? Robota do odwalenia? Płacą za to, a żyć trzeba? Hę?

Łowca nagród patrzył na niego długo. Tak długo, aż z warg Puszczyka znikł wreszcie uśmieszek.

- Iście - powiedział. - Ży ć trzeba. Jeden zarabia na to życie tym, co umie. Drugi robi to, co musi. Wżdy mnie poszczęści ło się w życiu jak mało któremu rzemieślnikowi, chyba że niektórej kurwie. Płacą mi za rzemiosło, króre szczerze i prawdziwie lubię.


----------------------------------------------------------------

Triss próbowała ją pocieszyć, zapewniła, że Geralt jest w Brokilonie bezpieczny i staraniem driad wraca do zdrowia. Jak zwykle, gdy mówiła o Geralcie, rumieni ła się. Musiał jej wtedy dogodzić, pomyślała nie bez złośliwości Yennefer. Nie znała, wcześniej takich jak on. Prędko o nim nie zapomni. I bardzo dobrze.


----------------------------------------------------------------

- Yennefer?

Odwróciła się. Fringilla Vigo uśmiechnęła się lekko, patrząc na krótki nóż, trzymany przez nią w zaciśniętej dłoni.

- Widzę i czuję - powiedziała - że wolałabyś otworzyć mnie, miast ostrygi. Wciąż nieprzyjaźń?

- Loża - odrzekła chłodno Yennefer - wymaga wzajemnej lojalności. Przyjaźń nie jest obowiązkowa.

- Nie jest i nie powinna być - nilfgaardzka czarodziejka rozejrzała się po sali. - Przyjaźń albo powstaje w wyniku długotrwałego procesu, albo jest spontaniczna.

- Podobnie jest z nieprzyjaźnią - Yennefer otworzyła ostrygę i połknęła zawartość rażeni z morską wodą. Czasem widzisz kogoś przez ułamek sekundy, tuż przed tym, zanim cię oślepią, i już nie lubisz.

- Och, sprawa z nieprzyjaźnią jest znacznie bardziej skomplikowana - zmrużyła oczy Fringilla. - Dajmy na to ktoś, kogo w ogóle nie rozpoznajesz na szczycie wzgórza, i rozwala na strzępy twego przyjaciela, na twoich oczach. W ogóle nie widzisz i nie znasz, a nie lubisz.

- Bywa tak - wzruszyła ramionami Yennefer. - Los, płata różne figle.

- Los - powiedziała cicho Fringilla - jest faktycznie nieobliczalny, jak psotne dziecko. Przyjaciele niekiedy odwracają się plecami, a z nieprzyjaciół jest pożytek. Można, dla przykładu, porozmawiać z nimi w cztery oczy. Nikt nie próbuje przeszkodzić, nie przerywa nie podsłuchuje. Wszyscy myślą, o czym mogą rozmawiać te dwie nieprzyjaciółki? O niczym istotnym. Ot, prawią sobie różne banały, wbijając od czasu do czasu szpile.

- Niewątpliwie - kiwnęła głową Yennefer - tak wszyscy myślą. I mają absolutną rację.

- Tym wygodniej - Fringilla nie speszyła się - będzie nam w takich warunkach poruszyć pewną kwestię, ważną i niebanalną.

- Jakąż to kwestię masz na myśli?

- Kwestię ucieczki, którą planujesz.



powrót do Cytaty "Chrzest ognia"